3. Opowiastki
-Wasiliewna, szybciej, szybciej! - Wykrzyczał dowódca,
starając się przekrzyczeć deszcz jaki dudnił wielkimi kroplami w parasolkę pod jaką
stał, patrząc na meczących się przyszłych żołnierzy, którzy w pocie czoła,
lodowatej ulewie i błocie, próbowali pokonać tor przeszkód. Waśnie stal obok
drewnianej kładki, postawionej pionowo i na jaką mieli wskoczyć przemęczeni już
żołnierze, byle ją pokonać. W tej właśnie chwili, to Katarina męczyła się z
wdrapaniem na nią.
- Nazywam się…. Wasiliewicz! - Wykrzyczała wreszcie,
dostając się na samą górę i przeskakując na druga stronę wylądowała po kolana w
błocie, jednak na jej twarzy widniał delikatny uśmiech. Przez ostatnie dwa
tygodnie dziewczyna widocznie się poprawiła, chociaż już na samym początku spisano
ją na straty jako za chudą, za kruchą, za słabą. Jaką ta, która już polegnie,
gdy ubierze na siebie całe wyposażenie. Ona jednak, poprzez w miarę regularne
posiłki i nawet spore porcje, więcej zyskiwała siły.
Szybko przedostała się przez błoto i dotarła do kolejnej
przeszkody. Złapała się szczebli drabinki nad sobą i zaczęła się poruszać do
przodu, kluczowo łapiąc się kolejnych szczebelków nad sobą. W połowie drabinki
jednak spadła do błota i jęknęła cicho. Powstała jednak z marasu i otrzepując
obolały tyłek i ruszyła dalej przed siebie.
Gdy dotarła do mety toru, była przemoczona do suchej nitki i
obolała. Dostawszy zgodę od dowódcy, cały oddział udał się do swych „kwater” na
spoczynek. Katarinie po drodze zatrzymała pewna męska ręka, która pociągnęła ją
w zaułek i przytrzymał dłoń na jej ustach. W korytarzy było na tyle ciemni ze
ledwo o widziała zarys postaci, jednak jej glos, zdradził kim był nieznajomy.
Iwan Sokolow, tak brzmiało nazwisko tamtego żołnierza, który
wyrwał z zadumy Katerinę przed ratuszem w Moskwie. Było to młodzieniec mający
kilka lat więcej niż mała Katarina. To on jako pierwszy zamiast pokazywać na
nią palcem jak wszyscy, podszedł podczas jednego z obiadów do niej i po prostu zaczęli
rozmawiać. Okazało się, iż Iwan i Katarina tak naprawdę się znają. Rodzina Iwana
mieszkała nieopodal matki Katariny. Chłopak miał czterech starszych i dwóch
młodszych braci, przez co matka jego nie była pocieszona, nie mając ani jednej
damy we swych dzieciach. Dlatego chętnie chodziła do Alony, pomóc jej z małą i
zarazem nacieszyć się mała dziewczynka o tak gęstych, ciemnych włosach…
-Hey piękna...- Wyszeptał jej do ucha, odgarniając wilgotne włosy
z twarzy dziewczyny. Jego baryton zawsze doprowadzał ją do dreszczy, a tym
bardziej teraz, gdzie ona przemarznięta stała w przeciągu. Mimo to przytuliła
go delikatnie i ucieszyła się na jego widok. To on jej pomagał by się poprawić.
To mu zawdzięczała, że nie poddanie się jeszcze.
-Hey mięśniaku. Miło cię widzieć. Tylko prośba...-
Wyszeptała i puściła go, po czym odsunęła go od siebie delikatnie. - Następnym
razem w bardziej cieple miejsce mnie porywaj a nie.- Pokazała mu język i to
jakby podkusiło chłopaka do czynu. Przerzuciwszy sobie ja przez ramie jak
worek, pobiegł z nią korytarzem i nie pozwalał jej otwierać oczu, dopóki jej
nie odstawił. Katarina jednak już znała tą sztuczkę. Zrobił jej to już raz, gdy
ona wstydliwa chciała tylko siedzieć na swej pryczy, ćwiczyć lub jeść.
Iwan postawił ją na ziemi w sektorze męskim, tam, gdzie byli
wszyscy z roku chłopaka. Iwan tak samo jak Katarina, zaciągnął się do wojska by
poprawić lepszy byt swej matce, jednak on był o rok wcześniej w nim niż ona.
Także dziewczyna po raz któryś raz wylądowała w sektorze męskim, bez możliwości
przebrania się w coś suchego. Żołnierze jednak nie pozwoliliby by ona zachorowała.
Najmilejszy oddał jej jedne ze swych spodni dresowych, inny swój zapasowy
ręcznik, a Iwan koszulkę. Pozwolono jej w spokoju się przebrać i osuszyć po czym
brano ja na jedną z prycz.
Aż dziw, że tacy duzi chłopcy jak oni, Ci którzy mieli od 23
do 28 lat, chcieli słuchać opowieści dziewczyny, głosu jej i tego jakie pieśni
ludowe znała. To było dla niej za każdym razem tak samo szokujące. Mimo to
wykonywała ich życzenia.
-Ta co nam dziś opowiesz? - Zapytaj jeden z mężczyzn
wpatrzony w Katarinę. Iwan zaś położył się na tej samej pryczy, gdzie ona
siedziała i ułożył głowę na jej kolanach, wyczekując aż ona zacznie opowiadać.
-Hem… Dziś? Dziś wam opowiem legenda jaką powinniście nawet
znać. – Stwierdziła rozbawiona i przeczesała palcami włosy Iwana.
„Lata temu Bajkał żył w jednym domu ze swoją jedyną i ukochaną córką, Angarą. Angara była córką niespotykanej urody i budziła podziw wszędzie, gdzie tylko się udała. Ludzie szeptali między sobą o jej smukłych dłoniach, ptaki śpiewały o zielonych jak drogocenne szafiry oczach, a wiatr szumiał z zazdrości, targając jej włosy koloru pszenicy.
Bajkał otaczając Angarę troską i opieką. W obawie przed jej utratą, strzegł swojej córki jak oka w głowie. Jednak pewnego dnia stary Bajkał zapadł w głęboki sen. Angara nie namyślając się długo, pobiegła czym prędzej do swojego ukochanego. Ukochanego, którego miłość skrywała głęboko w sercu, bojąc się gniewu ojca. Kiedy padła w ramiona młodzieńca, Jeniseja, jej ojciec wybudził się ze snu.
Bajkał zawołał córkę do siebie, jednak dopowiedziało mu tylko głuche echo. Zaczął raptownie szukać Angary. Nagle stanął jak wryty i zrozumiał co się stało. Oczy zaszły mu krwią i wpadł w potężny gniew. Błyskawice runęły z hukiem na ziemię, a niebo zaszło ciemnymi chmurami. Bajkał rozpętał burzę, która powaliła lasy, skruszyła góry i wypłoszyła wszystkie zwierzęta. Huragan złości orał ziemię, porywając olbrzymią skałę z najwyższego szczytu w okolicy. Bajkał w swojej rozpaczy cisnął skałą w ślad Angary.
Skała dosięgła Angarę i uderzyła ją z pełną siłą. Piękna dziewczyna przewróciła się, kalecząc dłonie i policzki. Angara leżała bez tchu na ziemi, a wiatr ryczał wokoło. Wnet ocknęła się jednak, a oczy zaszły jej łzami. Spojrzała z wyrzutem na Bajkał górującego nad nią. Ten, który kochał ją swoją miłością autystyczną, zadał jej taką krzywdę.
—Usycham z pragnienia, ojcze. Proszę cię, daj mi choć parę kropel wody—Angara zwróciła się błagalnie do ojca.
—Teraz mogę dać ci jedynie moje łzy—odparł Bajkał ze złością.
W ten sposób Angara od tysięcy lat niesie swoje wody Jenisejowi, ofiarując krystaliczną toń łez swojego ojca. Stary i zgorzkniały Bajkał zatracił się w rozpaczy. Symbolem tego smutku jest głaz, który rzucił ku Angarze, a którą miejscowi nazywają Szamańską Skałą. Dziś jest to święte miejsce, gdzie ludzie zostawiają na ołtarzach ofiary dla duchów. Mówią przy tym, że kiedy Bajkał znów wpadnie w gniew tak potężny jak przed laty, rozerwie Szamańską Skałę i wody jeziora zaleją całą Ziemię w olbrzymim potopie.”
W ten sposób Angara od tysięcy lat niesie swoje wody Jenisejowi, ofiarując krystaliczną toń łez swojego ojca. Stary i zgorzkniały Bajkał zatracił się w rozpaczy. Symbolem tego smutku jest głaz, który rzucił ku Angarze, a którą miejscowi nazywają Szamańską Skałą. Dziś jest to święte miejsce, gdzie ludzie zostawiają na ołtarzach ofiary dla duchów. Mówią przy tym, że kiedy Bajkał znów wpadnie w gniew tak potężny jak przed laty, rozerwie Szamańską Skałę i wody jeziora zaleją całą Ziemię w olbrzymim potopie.”
Jej glos rozbrzmiewał tajemniczo po pokoju, kończąc opowiadać
legendę. Mężczyźni siedzieli wpatrzeni w nią jak w obrazek, który nie wiadomo
jaką tajemnice im nie powiedziała. Ta jednak się przeciągnęła i niepewnie
podnosząc się z pryczy. Poczuła tępy ból w nogach. Bez słowa wyszła z pomieszczenia i ruszyła do
siebie. Iwan wpatrywał się w nią zaskoczony.
-A co jej? Tak nagle wyszła…- Odezwał się jeden z mężczyzn, jednak
Iwan jedynie wzruszył ramionami. Położył się znów na pryczy i dal dłonie pod
głowę.
-Baby. – Stwierdził cicho. - Kto by je tam zrozumiał…- Odparł i
zamknął oczy, w głębi ducha zastanawiając się o co chodzi.
W tym samym czasie Katarina coraz to szybciej przemierzała
korytarze bazy, by wreszcie dostać się do swej kwatery, gdzie były inne
kobiety. Wszystkie przekopywały swe rzeczy jakby czegoś poszukiwały. Jedna z
nich podbiegła do niej.
- Jesteś wreszcie! Gdzie się podziewałaś!? Za chwile mamy wizytę
tutaj generała. Szybko, sprzątaj to co niepotrzebne a ukrywa to co zakazane! -
Wykrzyczała wręcz na nią i wróciła do sprzątania i ukrywania swych prywatnych,
aczkolwiek zakazanych rzeczy. Katarina nic jednak nie rozumiała. Stala tak
jedynie dalej i obserwowała to, co one robią. U jednych ujrzała jak w
biustonosz czy majtki chowają małe woreczki, naszyjniki, lekarstwa czy proszki.
Wreszcie jednak i ona podeszła do swego kufra, tam poukładała
dokładniej swe rzeczy i spojrzała na plik listów jakie nagle się w nim
znalazły. Westchnęła cicho i przykryła je koszulką Iwana, po czym ubrała się w
swoje rzeczy i poprawnie pościeliła łóżko.
Komentarze
Prześlij komentarz