14. Drugi sen

Rozbili obóz w kolejnej opuszczonej wiosce. Wybrano kilka domków obok siebie i tam ulokowali się. Kobiety w jednym, mężczyźni w drugim, dowodzący w innym, a lekarz i kucharz w jeszcze oddzielnym. Jednak mało kto był w stanie zmrużyć oczy, po tym co stało się dwadzieścia godzin wcześniej. Oddział strasznie zmalał, konieczne było w tej chwili, aby dołączyć do innego, a tym samym wspomóc ich. Wróg był nieobliczalny. Nikt nie wiedział jaką bronią dysponują. Zagadką było również, skąd znal ich położenie wtedy? Jednak chyba najgorsze katusze odczuwała Katerina. Ci, którzy przeżyli w oddziale, wpatrywali się w nią jak w wroga. Nie wiedzieć czemu, widzieli w niej zdrajcę. Chociaż tak naprawdę odpowiedz była logiczna. Czuli, że to ona, że jej powiązania i nazwisko, zdradziło ich wszystkich. 
Dni jednakże mijały. Posuwali się coraz bardziej w kierunku wroga. A może tyko tak im się zdawało? Upał. Pustkowie. Straty w ludziach. Tak jakby nie było już dla nich ratunku. Dziewczyna czuła dziwny niepokój. I to nie tylko przez jej następne, dziwie powtarzające się sny... Sny przepowiadające jej śmierć.
Był upalny dzień. Szli już którąś godzinę. Upał dawał się we znaki, nie tylko przez spory ubytek w pożywieniu i wody. Ale również przez halucynacje, jakie zaczynali odczuwać inni. Wreszcie jednak ujrzeli miasto. Niby wyludnione, chociaż pewnie jacyś tubylcy by się znaleźli. Wszyscy zgodnie stwierdzili, żeby tam zajść. Nawet jeżeli nie znajdą tam nic do zjedzenia, to i tak pewnie będzie woda w kanalizacji i cień. A to było aktualne najważniejsze. 
Powoli wchodzili do miasta. Część z oddziału, pobiegła od razu do pobliskich domów. Dało się słyszeć okrzyki, że jest i jedzenie i woda. Nim jednak weszli wszyscy w głąb miasta, zaczęto do nich strzelać. Katarina ruszyła biegiem z innymi. Byle się ukryć. Jednak im głębiej w miasto, tym gorzej. Gdy trafili na rynek, oddzielony od ruin wieżowców, by niknąc ognia, wszystko wyleciało w powietrze.
Miny.
Katarina gdy tylko ujrzała, jak ci z przodu wyrzucani zostają w powietrze, od razu skręciła pod jeden z bloków. Chciała się zwyczajnie ukryć, dlatego wbiegła do środka. Tam jednak czekała na nią cala grupa. Najwyraźniej zamierzali wziąć jeńców...
-Nazwisko! -Zagrzmiał głos jednego z mężczyzn. Mierzył do niej z pistoletu. Dziewczyna ulegle upuściła swoją broń i z dumą na twarzy wypowiedziała.
-Wasliewicz. Katarina Wasiliewicz- Sokolow.- Odpowiedziała z widoczną pogardą na twarzy do mężczyzn którzy ją otaczali. 
-Czyjaś ty, mieszańcu?- Zapytał kolejny mężczyzna, który powoli wyłonił się zza muru mężczyzn. Chciał się jej przyjrzeć z bliska. Katarina jednak odwróciła jedynie głowę w bok. 
-Ani wasza. Ani ich. - Odparła. Była gotowa ochronić resztę, jeżeli wzięcie je teraz, miało coś poskutkować. Oni jednak opuścili broń. Zaskoczona spojrzała na nich, jednak ujrzała tylko nieprzyjemne uśmiechy i nagle poczuła jak ktoś uderza ją końcem karabinu w tył głowy. 

Obudziła sie zlana potem.  Rozejrzała się wokoło i dotknęła tylu głowy. Cala. Ale kto ją ogluszył?...
-Ivan....- Wyszeptała wstając z ziemi. Wybiegła z namiotu i od razu poczuła zimny podmuch wiatru i krople deszczu, spadające na jej twarz. Uśmiechnęła się i zaczęła się śmiać, obserwując jak na horyzoncie wstaje słońce.
-To był sen... To tylko sen..!- Zaczęła sie śmiać, wołając i poprawiając na sobie bezrękawnik. Związała ciemne włosy w wysoki kucyk, czując jak wraca jej energia, wraz z tym deszczem, który nastał tego poranka.

Komentarze

Popularne posty