2. Kim jestem?

Stała oburzona na środku wielkiego pokoju i wpatrywała się w tych ludzi przy stole. Nie rozumiała zbytnio tego, co oni próbowali jej wmówić. Że niby ona jest ze wschodu, że przyszła im zaszkodzić. Wtedy powstał mężczyzna z blizną na twarzy. Wyglądał na zadowolonego z siebie.
-Przypomni nam panienka, gdzie panienka się urodziła oraz jak ma panienka na nazwisko?

-Pierwej mieszkaliśmy na skraju Pereslavl- Zalesskiy. Na Plyazh Pleshcheevo. A na nazwisko mam Wasiliewicz. O co chodzi?

-Nie pamiętacie kompani? To w tamtych okolicach złapaliśmy go. Wlademara Wasiliewicz’a! Osiemnaście lat temu ukrywał się w domku, zamieszkałym pierw przez niejaką Alone Iwanowną!

-Czyli sugerujesz, że to jego córka, tak? No wiesz, może i nazwisko się zgadza, i to że wygląda jakby była białoruską, ale to nie powód, by oskarżać dziewczynę, o byciem córką, najgroźniejszego szpiega kraju. -Stanął starszy mężczyzna w je obronie i powoli wstał, podpierając się o laskę.

-Nie widzicie tego podobieństwa?!- Kontynuował pierwszy mężczyzna. - Poza tym nie mamy pewności, czym je matka zajmowała się wcześniej…

-Czyli sugeruje pan, że moja matka była jawnogrzesznicą, tak?!- Odezwała się zdenerwowana Katarina. - Pan się myli! Moja matka jest dobrą kobietą i proszę ją nie obrażać. - Stała wpatrzona w niego wzrokiem pełnym nienawiści.

-Proszę nie krzyczeć. -Odezwał się głos kobiety pośrodku. - Wszyscy się uspokoić, ty panienko też. Panie generale, nie powinien pan się denerwować. Pan, panie sierżancie, radze nie wyciągać pochopnych wniosków, bo może być pan w błędzie, a dziewczyna mimo swego wyglądu może być groźna. - Uspokoiła wszystkich i sama usiadła na miejscu.

-Ta, ona groźna…- Mruknął pod nosem sierżant a pan generał powoli znów usiadł na swoim miejscu i wziął łyka wody ze swojej szklanki.

- To co ze mną w końcu będzie? Odsyłacie mnie z powrotem do domu? - Odezwała się wreszcie Katarina, tym samym przerywając panującą cisze w Sali.

-Nie.- Westchnęła kobieta. – Zamierzaliśmy ze względu na panienki urodę wykorzystać panienkę do tego, by była panienka twarzą naszego wojska wraz z kilkoma innymi paniami. Ale że pani pochodzenie jest teraz nieznane i nie mamy pewności czy panienka nie należy do tajnej grupy chcącej obalić nasz rząd…- Wreszcie uniosła wzrok znad swoich notatek i spojrzała na nią. Mimo że miała na twarzy delikatny uśmiech, wydawało się, że jest jej żal dziewczyny przed sobą. - To jutro ma się panienka wstawić w bazie wojskowej nieopodal Moskwy. Wie panienka, gdzie to jest, prawda?

- Tak…- Westchnęła cicho i podano jej dwie paczki z ubraniem, jeden chyba do ćwiczeń. Buty, torba jak wór i je własną książeczkę wojskową. Odesłano ją wreszcie na zewnątrz i Katarina z opuszczoną głową wróciła do domu znajomej która pozwoliła jej spędzić u niej noc.

Następnego dnia tak jak jej kazano, wstawiła się o siódmej rano na placu głównym, gdzie się zarejestrowano, przydzielono ją do konkretnej grupy i pół godzinie pojawiła się znów na placu głównym. Nowe dresy z wojskowym logiem wisiały na niej, mimo wszelkich starań, by nie wyglądać w tym jak w worku. Mimo wszystko czuła na sobie wzrok wszystkich tych z jej oddziału. Niby miał by to jedynie oddział kobiecy, mimo to Katarina miała wątpliwości czy niektóre to kobiety, ale i czy niektórzy to mężczyzn. Albo było to wielkie, na sterydach i innych środkach, wspomagających których miała nawet lekki problem chodzić, a co dopiero biegać czy ćwiczyć. Wiedziała jednak że był przyrost masy mięśniowej, inny równie chodzi jak ona, ale były widoczne mięsnie. Katarina, była tam jako jedyna taka… Krucha i marna. Tak samo tylko ona miała na sobie ciężkie buty wojskowe, w to warunek by nabrać siły i masy, jeżeli naprawdę chce być w wojsku.

Siedząc na pożółkłej, lekko przesuszonej trawie po turecku, czekała na cokolwiek co miało się stać i ukradkiem słuchała co inni mówili szybko po rosyjsku. Kilkakrotnie obiło się jej o uszy o „nowej” która dostała tu przepustkę dzięki ładnej buzi i ma ulgi w wojsku. Nie wiedziała czy to o nią chodziło czy o te do których miała dołączyć. Siedziała wiec w ciszy i skubała kolejne źdźbła trawy, obserwując znoszone buty sportowe osób jakie chodziły wokół niej. Znoszone, ubrudzone spodnie dresowe i te przepocone, śmierdzące koszulki. Dopiero wtedy sobie zdała sprawę, że ich strój różnie się o jej kilkoma detalami. Po pierwsze, jej wszystko było nowe. Po drugie spodnie były jej czarne jak noc a koszulka szara, na ramiączkach i na to koszula z logiem wojska.
Czyli jednak chcą mnie poróżnić? - Westchnęła w myślach. - Chcą ode mnie wyciągnąć wszystkie informacje. A może nawet chcą mnie zagiąć, byle dobrowolnie odeszła i by nie musieli mi już płacić za służbę…

-Baczność gnidy! - Dało się usłyszeć okrzyk i wszyscy powstali widząc przed nimi rosłego mężczyznę w mundurze. Na głowie czapka z daszkiem, na nosie ciemne okulary, by uchronić przed ostatnimi promieniami słońca w te wrześniowe dni. – Wyrównać szeregi i siedzieć cicho! - Wykrzyczał prowadząc najprawdopodobniej wzrokiem wszystkich. Otwarł usta i chciał chyba się przedstawić, ale zza szkoły dało się słyszeć głośny huk przez co przez co Katarina zakryła dłońmi uszy i skuliła się delikatnie zza jakąś szeroką babą. Jednak on to zauważył.
- Ta mała dama za tym... Drzewem, chodź tu. - Przywołał ją a ona po chwili rozglądając się po innych, uświadomiła sobie, że to o nią chodzi. Niepewnie wyszła z szeregu i przyszła do niego.

- Nazwisko żołnierzu!

-Wasiliewicz…- Odparła cichutko i stała na baczność przed nim z dłońmi za plecami zaplecionymi.

-A no tak... Nowa panna Wasilijówna. - Zaśmiał się i wziął do ręki kij do szkoleń postawy.
-Wasiliewicz. - Poprawiła go niepewnie i uniosła wzrok by spojrzeć na mężczyznę. - Me nazwisko się nie odmienia…
-Nie odzywaj się, to po pierwsze. - Uderzył kijem o swoja dłoń. - Po drugie, broda do góry, nogi szerzej rozstawione, ręce wzdłuż ciała, plecy proste, ramiona w dół, pierś do przodu. - Ustawił ją i spoglądał, jak dziewczyna stoi poprawnie, jednak jest jej niewygodnie ledwo daje rade tak ustać. - Wracać do szeregu. I puki nie powiem spocznij, masz sienie ruszać, jasne?!- Wykrzyczał wręcz za nią i gdy wróciła do szeregu, poprawiła na głowie czapkę i czekała na kolejne komendy. Gdy wszystko omówił, przypomniał zasady i wyjaśnił, jak wyglądają dyżury, wydal kolejne dwie komendy. - Lewo zwrot i truchtem wokół całych koszar.

Katarina już dawno się zgubiła które to już jest okrążenie jakie biegli. Przestała liczyć chyba już po czwartym. Jej ciało było wykończone, a to chyba nawet nie miało zamiar się kończyć. Mimo wszystko sama się dziwiła jak daje radę biec dalej i to jeszcze w środku szeregu. W jednym monecie jednak ujrzała jak ktoś na tyle upada na zakurzoną drogę. Zatrzymała się jako jedyna i podeszła do tej osoby, mimo że dowódca kazał biec dalej. Ona ukucnęła przy leżącej kobiecie i zdjęła koszule z siebie.

- Powinna usiąść w cieniu… To od słońca..- Powiedziała cicho i zrobiła leżącej na głowie turban ze swej koszuli. Kobieta była równie mocniej umięśniona a mimo to miała delikatne rysy twarzy i czarne, krótko ścięte włosy. Spoglądając na Katarinę, dziwiła się że dziewczyna jej pomaga. Wtedy stanął nad nimi dowódca.

- Wasilewicz, nie słyszałaś?!Masz biec dalej.-Spoglądał na nią ze złością, nienawiścią wręcz. Katarina jednak jedynie podniosła się i stanęła na baczność.

-Ona potrzebuje odpoczynku. – Odpowiedziała jedynie cicho i odprowadziwszy dziewczynę do drzewa ruszyła biegiem dalej. Dowódca ją jednak dogonił i przekazał krótkie że ma dwa kółka więcej teraz za to co zrobiła i odjechał sobie na początek zwartej kupki biegnących żołnierzy. Katarina jednak uśmiechnęła się delikatne sama do siebie i spojrzała w niebo biegnąc dalej.

Tak jak nakazał jej dowódca, dziewczyna biegała dalej, mimo iż cały oddział poszedł na krótki odpoczynek. Nie czuła się jednak źle czy coś. Czułą się dumna, że postawiła się dowódcy i pomogła tamtej kobiecie jako jedyna.

Komentarze

Popularne posty