6. Wojna

 -Iwan...?- Odezwał się w ciemnościach cichy głosik Katariny.

-Tak Katarino? - Zapytał zdezorientowany. Nie wiedział czego dziewczyna chciała. Powoli odwrócił się w jej stronę i spojrzał na zarys postaci przed sobą.

-Boję się...- Odparła szeptem i zaczesała kosmki włosów za ucho a szkło w jej torbie uderzyło delikatnie o siebie. - Pomyślałeś, że jak nas złapią, to mamy przesrane? Iwan, to jest nielegalne. - Szeptała dalej, zarazem powstrzymywała się cały czas od śmiechu.
Rozbawiony chłopak podszedł bliżej dziewczyny i pogłaskał delikatnie jej policzek dłonią. Ona jednak automatycznie odsunęła się od swego kompana i wymijając go, sprawdziła, czy nikogo nie ma na korytarzu, by iść dalej. Chłopak zaś obejrzał się za nią i westchnął cicho, rozczarowany jej zachowaniem.
 Oboje wreszcie dotarli do celu. Przed ruszeniem na wojnę, mężczyźni postanowili wraz z oddziałem kobiet zrobić sobie małą imprezę, a jak by impreza bez alkoholu? Uczestnicy zabawy przywitali Katarinę i Iwana gromką wrzawą, gdy pojawili się w piwnicy z torbami pełnymi etanolu.

Muzyka z małego radyjka rozbrzmiała, w hełmach były małe słodkości, jakie bliscy przesłali swoim pocztą, w plastikowych kubeczkach była rozlewana woda, ale i coś na wzór wódki. Z każdym jednak kolejnym kubkiem, procenty uderzały kolejnym żołnierzom do głowy. Każdy bawił się na swój sposób.
Mężczyźni jednak otoczyli znów drobną Katarinę, która po kilku łykach tego świństwa, stała się odrobinę bardziej gadatliwa.

- Katarinko, oj nasza droga Katarinko, powiedz nam słoneczko...- Rozpoczął swoją alkoholowa serenadę jeden z nich, kładąc swą dłoń na kolanie dziewczyny. – Powiedz nam, dlaczego każdego z nas tak bezdusznie i chłodno odtrącasz? - Wyszeptał jej do ucha, dłonią snując w górę jej nogi. Ta jednak bezprecedensowo odtrąciła jego dłoń ze swej nogi i dopijając napój z kubeczka, wstała.

- Gdybym mogła, nawet bym taka nie była, ale mam swe zasady. I nie zamierzam się angażować w coś, co nie dotrwa końca wojny, przez prosty fakt. Śmierć mą bać twoją. - Odparła patrząc w oczy swego rozmówcy, po czym wyminęła go i stając na środku piwnicy, przymknęła oczy. Wczuwając się w dźwięk muzyki, zaczęła kręcić biodrami. - Nie będę się angażować…- Wymruczała melodyjnym głosem, jakby zaczynała śpiewać. -  Bo po co?!- Jej glos zabrzmiał donioślej, będąc wstępem do pieśni. - Jak potem o mnie zapomnisz, jak potem nawet nie odwiedzisz, gdy po wojnie obaj przeżyjemy! - Zaśmiała się i uniosła niepewnie powieki. Ujrzała przed sobą twarz Iwana. Uśmiechnęła się rozkosznie nadal nucąc melodie swej piosenki, złapała jego dłoń. Dopiero wtedy ujrzała w niej list.

-Katarina, to dla ciebie… Przybył wraz z listem mej matki, zgaduję, że to ma bratowa się połapała, iż jesteśmy w tym samym miejscu…
Dziewczyna prędko odebrała list i składając go, schowała pod koszulą w biustonoszu.

-Podziękuj jej... Ja muszę iść.

-Kate, nie! - Iwan złapał jej dłoń. Pożałował, że jej teraz ten list dał, ale już tego nie cofnie. Przyciągając ja do siebie, kręcił dziewczynę kilkakrotnie wokół własnej osi i w ostatniej chwili załapał ją w pasie, by nie straciła równowagi.

- Iwan nie, daj mi na osobności przeczytać ten list.- Dala dłonie na jego tors, ale nie miała na tyle sił by go od siebie odepchnąć, jednak nie miała na tyle sił.

- Nie dam. Nie dam do puki nie dasz mi szansy, zatańczyć ze sobą. - Zaśmiał się promiennie, kładąc dłonie na jej biodra i poruszając nimi delikatnie w rytm muzyki. - Ja dałem ci list. Wiec coś za coś, słoneczko. - Wymruczał i nie puszczał jej.
Zrezygnowana dziewczyna dala dłonie na ramiona swego tanecznego partnera i zaczęła się w jego rytmie poruszać. Rozradowany Iwan dał dłonie trochę wyżej, na jej talie i przyciągnął ją troszkę bliżej siebie. Dziewczyna oparła czoło o tors chłopaka, bo i tak wyżej nie sięgała, i przymknęła powieki.

Było już grubo po 4 w nocy, gdy zmęczona Katarina dotarła na swą prycz. Iwan nie dawał jej od siebie odejść, musiała z nim przetańczyć tyle, ile on tego chciał, bo i tak nie miała sił na to by go od siebie odepchnąć, zaś tamci nie zamierzali nawet przeszkodzić mu.

Długo dziewczyna jednak nie pospała. Kilka godzin później stała już w równym szeregu wraz z innymi, w mundurze, torbą na ramieniu i rozkazami przed sobą. 
Gdy Katarina dostała się na siedzibę wojska, były to ostatnie ciepłe dni września. Ledwo co się obejrzała, minął rok jej rekrutacji i była gotowa na wojnę. Jako jedna z niewielu, dokonała olbrzymich zmian, nie tylko w osiągnięciach, ale i w kontaktach międzyludzkich. Jej wątłe, chude, drobne ciało stało się bardziej umięśnione, nabrało masy potrzebnej do utrzymywania ciężarów, i zyskało perfekcyjną kondycje, podczas licznych dodatkowych okrążeni jakimi ją obarczano.
Oczywiście nie wszyscy przeszli okres tego roku pomyślnie. Połowa oddziału w jakim była Katarina odpadło, przez co niedawno połączono ich z oddziałem, w którym był Iwan, i w tym właśnie składzie wpakowano ich w kilka ciężarówek i wywieziono w sam środek piekła wojny na resztkach kraju który nosił nazwę Ukraina, kilkadziesiąt lat temu jeszcze. 

Atmosfera w środkach transportu była ciężka. Każdy siedział cicho, pogrążony we własnych myślach. Jedni się modlili, inni wypatrywali czegoś przez małe okienka zakryte kratami, inni jeszcze coś w kawałku drewna dłubali. Wszyscy przybici, zastanowienia co będzie ich czekało w tym nieznanym kraju, pełnym wojny, promieniowania i epidemii.

Wtem ze swego siedziska powstała dziewczyna o kasztanowych oczach i kawowych oczach, o skórze jak świeże mleko. Katarina usiadła na środku ziemi i wyjmując z kieszeni mały łańcuszek,z podoczepianymi do niego małymi dzwoneczkami, zawieszkami, i zaczęła nim delikatnie potrząsać. Wytwarzany w ten sposób dźwięk dzwoneczków, zaczął przybierać formę melodii ludowej, a chwilę potem już Katarina śpiewała pieśń, jaką nauczyła ją matka, gdy ta była jeszcze małą dziewczynką. 


Rośnij, rośnij moja zielona sosno
Bym mogła wspiąć się na twój czubek
Bym mogła spojrzeć w dół, na drog
 Przy drodze zieleni się trawa 
Tam mój miły śpi na materacu 
...



Komentarze

Popularne posty